Baner FilmForum

Baner FilmForum

sobota, 21 maja 2011

Oldeuboi (Oldboy) 2003




Oldeuboi (Oldboy)
Korea Południowa. 2003.
Reżyseria – Park Chan-wook, Scenariusz – Park Chan-wook, Hwang Jo-yun i Lim Jun-hyung, Na podstawie komiksu stworzonego przez: Tsuchiya Garon i Minegishi Nobuaki, Producent – Lim Seung-yong, Zdjęcia – Chung Chung-hoon, Muzyka – Cho Young-wuk, Lee Ji-soo i Shim Hyun-jung. Kompania produkcyjna – ShowEast.
Obsada:
Choi Min-sik (Oh Dae-su), Gang Hye-jung (Mido), Yoo Ji-Tae (Lee Woo-jin)
Streszczenie:
W dniu urodzin córki Oh Dae-su (fenomenalna rola - Choi Min-sik) za mocno zabalował w pracy i wylądował na komisariacie, gdzie robił wszystko żeby trzymano go jak najdłużej. W końcu wieczorem odbiera go przyjaciel. Po drodze do domu zatrzymują się przy budce telefonicznej i w chwili gdy przyjaciel Oha rozmawiał, ten nagle znika. Budzi się w małym pokoju, nie wiedząc gdzie jest, ani kto go tu sprowadził. W pokoiku tym Oh Dae-su spędza kolejnych piętnaście lat, mając telewizor za jedyny kontakt ze światem. Przez cały ten czas nie dowiedział się niczego o sprawcy porwania ani jego motywach. Był karmiony, strzyżony i opatrywany wtedy gdy coś sobie zrobił, ale nie wiedział przez kogo, gdyż zawsze wcześniej usypiano go gazem.Pewnego dnia, po piętnastu latach, obudził się na dachu jakiegoś budynku. Był wolny. Od tej chwili jego światem stało się znalezienie i odpłacenie temu, kto zabrał mu taki kawał życia...

"Oldeuboi" jest drugim po "Boksuneun naui geot" (Pan Zemsta) z "mściwej" serii autorstwa Chan-wook Parka. W porównaniu z pierwszym obrazem widać, że popracowano nad fabułą, mamy też dialogi a nie monologi, znajdzie się nawet kilka scen miłosnych i kilka komediowych. Ale to co było najlepsze pozostało w niemal nieruszonej formie, czyli piękna, dokonywana brutalnie i prostymi środkami zemsta. Bo po co kombinować zagmatwane intrygi, widowiskowe wybuchy i sceny walki rodem z japońskiej Mangi, skoro można osiągnąć ten sam efekt dając facetowi młotek do ręki i stawiając naprzeciwko ze dwudziestu chłopa... Swoją drogą ta scena, mimo że naciągnięta do granicy przesady, to dla mnie jedna z najlepszych w całym filmie. I co z tego, że większość "fachowców" zaraz zaczyna pobłażliwie się uśmiechać, mówiąc że"spodziewali się po reżyserze czegoś innego", albo "nie wiem, czy to scena walki, czy komedia...", dobry młotek w ręku może zrobić niezłą rzeźnię. Tradycyjnie jest kilka scen dość solidnie zakręconych, że ma się ochotę cofnąć i obejrzeć je jeszcze raz, ale taki urok, jak ktoś lubi to pocierpi.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz